Odpoczynek jest częścią treningu – głoszą tu i tam. To prawda! Aby z puzzli stworzyć obrazek, należy umieć je odnaleźć i właściwie ze sobą połączyć. Jednym z takich kawałków sportowej układanki jest dłuższy reset po sezonie. Kiedyś wreszcie trzeba powiedzieć sobie dość i wziąć wolne od sportu. Wszystko ma jednak swój cel. To urlop nie dla kaprysu, ale po to, aby wziąć jeszcze większy rozbieg i sięgnąć po więcej.

Zmęczenie fizyczne i psychiczne to coś, co wkrótce musi nas dopaść, jeśli za sobą mamy kilka miesięcy startowych, a nasz grafik stricte podporządkowany jest sportowej dyscyplinie. W pewnym momencie nie tylko ciało, ale też głowa mówi „dość”, a to znak, że czas na przerwę.

Roztrenowanie. Z czym to się je?

Najlepiej zaplanować sobie ostatni start, po którym nastąpi przerwa. Najkrótsze roztrenowanie trwa tydzień, ale to wersja „light”. Moim zdaniem dwa, trzy tygodnie to optimum. Najczęściej wystarczają dwa tygodnie, chyba że odczuwa się większe zmęczenie i słuchając swojego organizmu, wówczas faktycznie powinno się zagwarantować sobie nieco dłuższy czas odpoczynku.

Na przykładzie minionego sezonu sam przyznaję, że dobrze wiedziałem, że nie odpocznę po dwóch tygodniach i potrzebne będzie trochę więcej sportowego urlopu.

Ale, ale! Jeśli myślicie, że każdego dnia zwlekałem się z łóżka przed 10, na śniadanie jadłem bułki z połową zawartości słoika Nutelli, na obiad jechałem do „Maca”, zapijając to wszystko Colą, a jedyną moją aktywnością było bieganie palcem po klawiaturze pilota do telewizora, to jesteście w błędzie. Wszystko musi być MĄDRZE ZAPLANOWANE. Nawet urlop.

Nie możemy zrobić przerwy, która będzie szokiem dla naszego organizmu. To znaczy, że jeśli trenowaliśmy jeden lub dwa razy dziennie i jesteśmy do takiego trybu życia przyzwyczajeni, nie powinniśmy nagle popadać w totalną sielankę i nie robić totalnie nic.

Wytłumaczyć to można tym, żeby spadek sił, mocy, wydolności, ale także wszystkich innych parametrów potrzebnych biegaczowi, nie był w krótkim czasie drastyczny. Staramy się zatem wprowadzić aktywności zastępcze, ale takie, aby nie można było nazwać ich treningiem. Słowem kluczowym jest tutaj „luz”.

Pomysł na wakacje od sportu

Jeśli cały rok trenujemy, wakacje we właściwym tego słowa rozumieniu są całkiem dobrym pomysłem. Możemy zaplanować sobie wyjazd z bliskimi, nie martwiąc się o warunki treningowe, ale przede wszystkim samemu mieć okazje wreszcie odpocząć i zająć głowę urlopowymi atrakcjami.

W moim przypadku roztrenowanie było nad wyraz aktywne, co wynika z charakteru pracy, jaką wykonuję. W żadnym wypadku nie były to jednak treningi.

W pewnym momencie przychodzi bowiem zmęczenie psychiczne i człowiekowi odechciewa się czegokolwiek, co kojarzy się ze sportowym „muszę”. Lepiej odejść na chwilkę od tego, co robi się na co dzień, czyli nie biegać, a na przykład wyjść na rower, wyskoczyć na basen lub w spokoju delektować się górskimi widokami wędrując. Wieczory można zająć sobie tym, na co zwykle nie było czasu. Nadrobienie zaległości towarzyskich, czy czytanie sterty zalegających na półce książek to też jest dobry plan. Uwierzcie, że jeszcze zatęsknicie za czasem, w którym mogliście przyjść po pracy do domu i wygodnie rozsiąść się w fotelu, nie mając z tyłu głowy myśli, że jeszcze dzisiaj lub wcześnie rano następnego dnia trzeba zebrać się na trening.

Sałatka owocowa kontra beza Pavlova

To, że warto z głową podejść do tego czasu mamy już przerobione. Jeśli kompletnie nic nie robimy, tracimy bardzo dużo, co też zostało powiedziane. Szczególnie mając na uwadze, że zależy nam na następnym sezonie, powinniśmy nie szarżować w tym okresie. Przejście na „drugą stronę mocy” to zła decyzja. Pozwólmy sobie na więcej, ale mając na uwadze to, że zakończony sezon nie był naszym ostatnim i w przyszłości mamy zamiar nadal biegać. Lepiej biegać.

Podczas roztrenowania odżywiałem się bardziej frywolnie. Nie miałem na uwadze ustalonej pode mnie diety. W trzytygodniowym okresie przytyłem jednak zaledwie jeden kilogram, który straciłem w pierwszym tygodniu od powrotu do biegania.

Ok. Przyznaję się, że czasami zjadłem coś słodkiego, czego unikałem przez ostatnie miesiące. Nie pożerałem jednak garściami cukierków ani ulubionej czekolady. Nie ciążyła nade mną dieta, a tamten czas był też swego rodzaju nagrodą, więc nie miałem zamiaru katować się mentalnie.

Jednocześnie zająłem głowę czymś innym, bo wiem, że gdybym tego nie zrobił, bardzo szybko brakowałoby mi biegania. To aktywność, która wdarła się na tyle do mojego życia, że nie potrafię za nią nie tęsknić. Lubię to, co robię!

Z drugiej strony, w pewnym sensie roztrenowanie wybija mnie z rytmu i jestem mniej efektywny w tym, co robię. Mam bowiem więcej czasu, a jak powszechnie wiadomo, to mniejsza mobilizacja do pracy.

Czasami trzeba zrobić krok w tył, żeby…

No właśnie. Nie ma możliwości cały czas działać na najwyższych obrotach. Musimy spaść piętro niżej z naszą formą, aby wkrótce nadbudować ją i sprawić sobie tym satysfakcję.

Nie ćwiczyłem dodatkowo, nie chciałem niczego nadrabiać. Czułem się zmęczony i potrzebowałem odpoczynku. Trzeba mieć na uwadze, żeby nie zaczynać wejścia w okres przygotowawczy do kolejnego sezonu z bólami. Dlatego to też dobry okres na to, aby przyjrzeć się swojemu zdrowiu. Głowa nie odpoczywa natomiast, jeśli myślimy, że coś trzeba zrobić, poćwiczyć, nad czymś popracować. To jednak „muszę” dla naszego mózgu, a przecież nie po to zaprosiliśmy nasze ciało na urlop od sportu.

Koniec laby!

Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. A może inaczej? Wreszcie możemy wrócić do naszej ulubionej aktywności. Starty w nowym sezonie już zaplanowane. Trzeba pracować.

Powrót po roztrenowaniu musi być przede wszystkim spokojny. Nie denerwujmy się, że głośniej oddychamy, czy wręcz sapiemy, a bieganie bardziej nas męczy. Wszystko szybko wróci do normy.

W tym roku bardzo szybko wróciłem do formy po przerwie. Trzy tygodnie wystarczyły, aby znów być w dobrej dyspozycji. Moim zdaniem wszystko zawdzięczam przemyślanemu odżywianiu i diecie, na której jestem.

Na koniec jeszcze jedno. Roztrenowanie nie jest dla wszystkich. Jeśli ktoś trenuje trzy razy w tygodniu, nie ma ono raczej sensu. Mimo wszystko każdy sam wewnętrznie powinien podjąć decyzję, czy potrzebuje chwili, aby ochłonąć i przeanalizować pewne sprawy.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *